Przyzwyczajenie to niesamowicie ciężka bariera, którą pokonuje się powoli, ciężko, bo nigdy chyba w życiu z niczym nie jest łatwo, dobra może przesadzam, z większością, chociaż zrozumienie ,że ktoś dla nas ważny nagle przestał istnieć jest jeszcze cięższe. Był/a, i nagle nie ma. Zostaje pustka, smutek, fala łez, masa zniszczonych chusteczek, piekące oczy, czasem złość, czy szok i otępienie. Zdajesz sobie sprawę po czasie ,że nigdy naprawdę nie przeżyjesz takiej fali emocji jak przy śmierci kogoś kogo kochasz. Miłość to niesamowite uczucie. I nie ważne do kogo to czujemy. I naprawdę nie ma znaczenia na kim nam tak szalenie zależało, kochało, czasu zawsze będzie za mało, zawsze. I nie wiem czy to bardziej sprawiedliwość w niesprawiedliwości ,że śmierć zabierze nas wszystkich i być może kiedyś się spotkamy, gdybym miała stwierdzić, czy istnieje piekło, sądzę ,że jako takie, nie istnieje, tylko jest tu na ziemi, to co przeżywamy, wszelkie tragedie i niesprawiedliwości, połączone razem z niebem, dobrymi chwilami, rodziną, miłością i naturą, wszelkimi cudami.
Największa zawsze walka będzie z tym co czujesz, z tym co możesz zrobić ,żeby pomóc, i z czasem, który był, a nagle okazuje się ,że nie ma, bo magicznie znikł. Minął, jak wszystko tu mija.
Mądre słowa. Trzymaj się! <3
OdpowiedzUsuń