piątek, 31 października 2025

Kwiaty po śmierci
Żadna ilość kwiatów na grobie nie cofnie ciszy, 
nie ogrzeje dłoni, których już nie ma. 
Dziwne - dopiero po śmierci przynosimy bukiety, 
jakby spóźnione „przepraszam” mogło zakwitnąć na kamieniu.
 Za życia brakowało nam czasu, słów, gestów. 
Po śmierci - mamy ich aż za dużo.

niedziela, 26 października 2025

Czasami nie trzeba rad, wielkich słów ani rozwiązań. Czasami fajnie, gdy ktoś po prostu cię posłucha.

piątek, 24 października 2025

W październiku było znowu jak dawniej. 
Tylko Jego nie było.
To znaczy był, tylko nie mógł przyjść. 
Tak sobie to ustaliłam. Ustaliłam sobie, że po prostu On nie może być ze mną.
Ale w ogóle jest. Zdarza się, że zapominam o tym i czasami go wypatruję.
Janusz L. Wiśniewski

niedziela, 19 października 2025

Śniłeś mi się dzisiaj,
jak odchodzisz sprzed dziesięciu lat, 
twoje kroki wciąż echem w mojej pamięci, 
a czas jak mgła przykrywa wszystko.
Twój cień przesuwa się między wspomnieniami, a ja stoję nieruchomo, 
trzymając w rękach fragmenty rozmów, które nigdy nie miały się skończyć.
Śniło mi się, że wołałam cię na imię, ale wiatr rozwiał mój głos,
 i choć minęło dziesięć lat, czuję twój dotyk w powietrzu.
Czas leczy rany, mówią ludzie, 
ale noc przynosi twoją twarz, 
i znów odchodzisz, a ja zostaję z pytaniem, 
na które nigdy nie ma odpowiedzi.
Mało kto mówi o tym, że ludzie po trudnym dzieciństwie nie marzą o wielkich rzeczach. 
Często chcą tylko mieć swoje miejsce na ziemi - dom, w którym mogą czuć się spokojnie,
i kogoś, kto ich nie zostawi.
Nie wszystkim chodzi o karierę czy pieniądze. 
Niektórzy po prostu chcą wreszcie poczuć, że są u siebie i że mają kogoś, na kogo mogą liczyć.
Ludzie, którzy przez długi czas nie zaznali miłości - ani od rodziców, ani od nikogo bliskiego - noszą w sobie ciche rany, o których rzadko mówią. Ciężko im zaufać, ciężko otworzyć się przed kimś, bo ich własny umysł zbyt często powtarzał: „zostawią cię”, „nie jesteś wystarczający”. 
A przecież problem nigdy nie był w nich - tylko w świecie, który nie potrafił dać im ciepła, jakiego potrzebowali. Wszyscy powtarzają: „pracuj nad sobą”, i to prawda, rozwój jest ważny. Ale chcę, żebyś wiedział, żebyś wiedziała - nie istnieje żadna definicja tego, kiedy, jak ani kto cię pokocha. Miłość nie przychodzi wtedy, gdy jesteś „naprawiony”. Nawet twoja najgorsza wersja zasługuje na to, by być kochaną.

niedziela, 12 października 2025

Kiedyś cieszyła nas chwila. Dziś, zanim ją poczujemy, już próbujemy ją nagrać.

piątek, 10 października 2025

Nagle odechciało mi się jeść. Nie dlatego, że byłam najedzona, ani dlatego, że coś było nie tak z jedzeniem. Po prostu… przestało smakować. Wiedziałam, że obrażanie się na jedzenie nie ma sensu - przecież ono niczemu nie jest winne. To tylko ja, coś we mnie, co się zacięło. Kiedyś każdy kęs miał w sobie jakąś radość, obietnicę ciepła i spokoju. A teraz? Wszystko takie nijakie, jakby ktoś wyciszył smak życia. Może to właśnie przez życie - potrafi tak czasem przygasić apetyt, nie tylko ten na jedzenie, ale i na wszystko inne. Czasami za dużo problemów i zmartwień. Czasami po prostu wszystkiego jest za dużo - problemów, zmartwień, myśli, które nie chcą się uciszyć. Człowiek niby żyje dalej, ale w środku jakby trochę milknie.
Kiedy jesteśmy młodzi myślimy że świat należy do nas, nie należy do nikogo, nawet do nas samych.
Rozpadał się deszcz, mnie nie przeszkadzało czy zmoknę, czy jadłam,
 smutek świadomości przemijania powrócił.
Czasem człowiek po prostu czuje, że wszystko wymyka się spod kontroli 
- zbyt wiele spraw, zbyt dużo emocji, zbyt mało siły, żeby to wszystko unieść.
Czasami chciałabym, żeby ktoś mnie po prostu przytulił na chwilę, na dłużej - wszystko jedno. 
Żeby powiedział, że to minie. Że jeszcze będzie dobrze.

czwartek, 9 października 2025

Wszyscy się spieszą i niestety ja też.
Lubiłam czasem jeździć autem bez celu. 
Droga była prosta, a Ty jechałeś przed siebie - jakbyś wiedział, dokąd zmierzasz, 
choć żadne z nas nie miało mapy. 
Ja nie miałam nawet prawa jazdy.

środa, 8 października 2025

Bolało mnie serce, chyba już miałam dość.
Ale doktorze, ja nie jestem chora - moja choroba to widzieć zbyt wyraźnie, 
dostrzegać to, czego inni nie chcą zobaczyć i czuć świat tak głęboko, że aż boli.
Zauważyłam, że kiedy było mi przykro, lubiłam siedzieć pod wrzącym prysznicem.
Jakby gorąca woda mogła zmyć wszystko, co bolało - myśli, wspomnienia, 
ciszę, która dusiła od środka.
Tam było ciepło, bezpiecznie.
Tylko ja i szum wody, który przez chwilę zagłuszał cały świat.

sky

wtorek, 7 października 2025

Jesień odcisnęła się bolesnym piętnem na naszej rodzinie i wiedziałam, że już nic nie będzie takie samo.

Ten ból jest dowodem, że naprawdę kochałaś.

Nie byłam z tych dziewczyn, które pierwsze się wyrywają. Nawet jeśli chciałam być bliżej ludzi, to nie potrafiłam się „wcisnąć”, żeby spędzić z kimś czas. Coś mnie zawsze powstrzymywało. Może to przez to, że wiele razy czułam się odrzucona. A może dlatego, że często miałam wrażenie, że moja obecność nic nie wnosi - że nikt jej tak naprawdę nie potrzebuje.
W domu też nie było za wiele czułości. Nikt nie okazywał emocji, nie cieszył się z drobiazgów, nie doceniał małych sukcesów. Może to wszystko razem się na siebie nałożyło -mój charakter, ludzie, z którymi się trzymałam, i ta cicha depresja, która zawsze gdzieś tam była. Z natury byłam spokojna, choć czasami aż za bardzo nerwowa, zwłaszcza kiedy coś przeżywałam.
Wszystko odbierałam z podwójną siłą. Gdy kochałam albo naprawdę mi na kimś zależało, miałam wrażenie, że nigdy nie będę dość dobra. I wtedy wolałam się odsunąć. Wolałam cierpieć po cichu, niż ryzykować, że znów ktoś mnie odrzuci. Wiedziałam, jak to boli. Po co więc dokładać sobie więcej?
Znałam swoje korzenie. Wiedziałam, że moja rodzina ma swoje problemy. Ale mimo wszystko bardzo ich kochałam. Czy bałam się próbować? Może tak. Czy to tchórzostwo? Być może.
Ale wtedy wydawało mi się, że inaczej po prostu nie potrafię.
Czuć głęboko, nawet boleśnie, to żyć naprawdę
Skoro jest dzień i noc, śmierć i życie, miłość i ból to co jest pomiędzy ?
"Za każdym razem jest we mnie ten ogrom zdziwienia
Czasem co przecieka przez oczy
Usta, palce
I nie ma we mnie pogodzenia, że
Rzeczy jak gdyby przestawały istnieć
A to malutkie jak gdyby jest tu tylko dla otuchy
Bo nie ma ich, jakby tu były na niby
I wciąż mi jest mało
I ponawiam prośby 
Co kiedyś zdawały się skromne 
Pozwól nam dotrwać do końca zimy
 Ostatni raz ujrzeć wiosnę
 I choć spełniłeś mą prośbę 
bezczelnie ponawiam ją ciągle 
To grzech, to źle 
Lecz wiem że rozumiesz to dobrze 
Bo wszystko co przyszłe przeszło tak nagle 
A wszystko co przeszłe, wydaje się martwe 
I pewnie dlatego nie mógł się za siebie oglądać Orfeusz 
A jednak to zrobił
I chyba wiem czemu 
Że nie spotkamy się już 
Jedyne czego się boje"

Żałoba to miłość, która nie ma już gdzie pójść.

poniedziałek, 6 października 2025

Nikt nie chciał być ze smutną osobą. Przerabiałam to już wiele razy – ludzie nie radzą sobie, gdy ktoś obok jest smutny. Łatwiej jest udawać, że jest się szczęśliwym. Wtedy wszyscy chcą być w twoim towarzystwie, nie wiedząc, jak naprawdę się czujesz. Wtedy sprawiasz mniej problemów, a proste rzeczy stają się łatwiejsze do pojęcia.
Dzień tak szybko jak nie chciałam żeby się zaczął, zdążył nadejść i w mgnieniu oka już minąć. A moje serce dalej bolało, oczy mi się szkliły, jedyne co pozostało z kolejnej straty, to puste miejsce przy stole. Trochę cichsze pomieszczenie. Brak kogoś ważnego. Nikt nie zauważył, świat i czas dalej leciały, ale ja to dostrzegałam - już było inaczej. Widziałam i płakałam nad nieuniknionym. Płakałam cholernie płakałam, nienawidziłam życia, śmierci, całego świata. Chciałam żeby było inaczej..

Niestety wiedziałam jak będzie. Będzie trochę ciszej, trochę smutniej, trochę samotnej. Trochę inaczej.
Płakałam tak mocno, jakby cały mój smutek, który był uśpiony - obudził się.
Jeśli kiedyś miałam umrzeć ze smutku, myślę, że to byłaby nawet piękna śmierć. Smutna, ale piękna. Płakać tak mocno za kimś kogo się kochało, że aż pękło serce. Smutne, przyznaje ale piękne.
W najgorszych chwilach zostawał mi długopis. 
Musiałam pisać, nie mogłam w sobie pomieścić całego żalu do świata.
Przyszłość nadeszła szybkiej niż się spodziewałam. A ja nie byłam przygotowana.
Czułam, że pewien etap mojego życia właśnie się kończy, i choć boli, wiem, że to konieczne.
Pragnęłam by ktoś ze mną pobył, ale nie było nikogo.
Zauważyłam u siebie kilka stanów żałoby. Nie chodzi tylko o smutek, który przychodzi falami, ale o różne jego odcienie – gniew, poczucie straty, zmęczenie, a czasem nawet chwilową obojętność. Każdy z tych stanów pojawia się w swoim rytmie i wprowadza mnie w inną przestrzeń. Czasami jestem przytłoczona, czasami tylko obserwuję siebie z boku, próbując zrozumieć, co tak naprawdę czuję.

To jak podróż po nieznanym terenie – uczę się rozpoznawać swoje emocje, nazywać je i akceptować, zamiast uciekać. Zauważyłam, że każdy z tych stanów coś we mnie zmienia, otwiera drzwi do nowych refleksji i pozwala docenić chwile spokoju, kiedy w końcu wraca równowaga. Żałoba nie jest liniowa, nie ma jednego sposobu, żeby ją przejść – i to odkrycie daje mi pewien rodzaj spokoju, mimo że bywa bolesne.
Poczułam, że moja przeszłość odchodzi – kończy się pewna era, a ja muszę iść dalej. 
Niekoniecznie nawet jeśli chcę.
Czasami strata przychodzi niespodziewanie i zostawia pustkę, której nie da się przewidzieć.

Pierwszy raz bałam się snu, bo wiedziałam, że poranek oznacza zmierzenie się z przemijaniem.

Pierwszy raz nie chciałam kłaść się spać. Wiedziałam, że poranek przyniesie nie sen, lecz konfrontację z brutalną rzeczywistością przemijania. Z każdą minutą noc stawała się moją ucieczką, a świt – przypomnieniem, że nic nie trwa wiecznie.

niedziela, 5 października 2025

I płakałam nad tym czego w życiu nie da się zmienić - nad nieuniknionym, nad śmiercią.

Wszystko wróciło, nie mogłam jeść, nie byłam w stanie się uśmiechnąć, pojawił się ten dziwny ucisk w gardle, starałam się trzymać, ale to było jak sklejenie taśma kawałków szkła nie do pary gołymi rękami. Bolesne i bezsensowne. W końcu przepełniony wazon i tak przecieka. Podobnie jest z uczuciami.
Zakryłam się kołdrą, znów chciałam zniknąć.

sobota, 4 października 2025

Nigdy nie czułam się naprawdę ładna. Może i dobrze - chyba nawet mi na tym nie zależało. To pewnie oszczędziło mi sporo problemów. Bycie ładnym bywa kosztowne -nigdy nie wiesz, czy ktoś jest z tobą, bo naprawdę cię lubi, czy po prostu podoba mu się to, co widzi.
A tak przynajmniej wiem, że jeśli już ktoś mnie polubi, to za charakter… który wcale nie był dużo lepszy.
Najbardziej w życiu zależało mi na tym, czy jestem dobrym człowiekiem. Nie na tym, jak wyglądam, ile osiągnę, ani kto mnie lubi - tylko czy potrafię być kimś, kto nie rani, kto daje spokój i ciepło, nawet jeśli samemu czasem tego brakuje.
Dwóch rzeczy nikt nigdy nie mógł mi odebrać: byłam popieprzona i miałam w sobie to chore poczucie obowiązku pomagania. Zawsze musiałam się wtrącić, musiałam reagować. Dla niektórych to może wyglądać jak coś pięknego, ale w rzeczywistości to też jest wyrzeczenie – oddawanie kawałków siebie, nawet gdy nikt o to nie prosił.
Musisz zadać sobie cholernie ważne pytanie, czy chcesz żeby tak wyglądało twoje życie? 
Jeśli odpowiedź brzmi nie, pora zmienić wszystko to co ci nie pasuje. Pora zacząć to robić.



Zawsze zmagałam się z mówieniem o mojej przyszłości, może dlatego, że nigdy nie byłam w stanie wyobrazić i widzieć siebie w niej.

piątek, 3 października 2025

Szukałam miłości, która w tym świecie chyba nie istnieje.
Nie tej z przypadkowych rozmów i pustych spojrzeń. 
Szukałam czegoś głębszego - czułości, która nie ucieka, kiedy robi się trudno. 
Serca, które czuje, zanim cokolwiek powiem. 
Magii - nie tej z bajek, ale tej cichej, prawdziwej. 
Zamkniętej w gestach, w byciu obok, w milczeniu, które nie jest puste. 
Marzyłam o miłości, która nie musi krzyczeć, żeby była słyszana. 
O świetle, które nie gaśnie, nawet gdy świat dookoła przygasa.
Często żałoba to nie tylko smutek, ale też szok, poczucie pustki, pytania o sens, poczucie krzywdy i niesprawiedliwości. Wszystko to, co teraz czujesz, jest normalne.
To co w życiu przeraża mnie najbardziej, to to, że człowiek jest i nagle go nie ma, znika i uporczywie go nie ma.. Nie wiadomo kiedy, jak i gdzie, czas się nie zatrzymuje, wszystko dzieje się jak zawsze, biegnie wręcz - pędzi dalej. I nie ważne czy jesteś czy już cię nie ma. Upływa, a z nim i my wszyscy.
To słowo „na zawsze” pojawia się w miłości, w przyrzeczeniach, w codziennym mówieniu, ale tak naprawdę oznacza „tak długo, jak mogę, tak długo, jak żyję”.
Dlatego gdy ktoś odchodzi, boli nas nie tylko strata, ale też zderzenie z tym, że „na zawsze” nie znaczy „wiecznie w ciele”. To jest jedno z najtrudniejszych odkryć w życiu – że wszystko jest kruche i przemijające.
Od dziecka borykałam się z odrzuceniem. Ale to ,że ktoś nie chciał być przy mnie nie oznaczało ,że kogoś nienawidziłam, czy życzyłam mu jak najgorzej, wręcz przeciwnie, życzyłam wszystkim jak najlepiej, czasami nawet rozumiałam czemu tak się dzieje. I czemu później łatwiej było mi odrzucać ludzi, niż ich przyjmować, w momencie kiedy ktoś chciał się zbliżyć. Bałam się, że mnie zranią. Ale to proces nie odłączny w życiu, jeśli kogoś polubisz, w pewnym momencie musisz go stracić.

środa, 1 października 2025

Tak właśnie powstają Feniksy, wypalają się żeby móc narodzić się na nowo, 
jesteś jak Feniks, nie dasz się zniszczyć. 
Odrodzisz się. 
Przeżyjesz i odkryjesz swoją siłę. 
Znów rozbłyśniesz własnym światłem, 
odnajdziesz spokój i pokażesz, że nic nie jest w stanie cię złamać.
 Twój duch jest silniejszy. Nic cię nie powstrzyma. 
Wstajesz z ognia i idziesz po swoje. To ty jesteś światłem.

poniedziałek, 29 września 2025

Mam nadzieję, że w dalekiej przyszłości będę miała kogoś, kto będzie mnie wspierał, kto będzie przy mnie mimo wszystko. Kogoś, kto pomoże mi przezwyciężyć trudne chwile i będzie obok, kiedy będę tego najbardziej potrzebować. Mam nadzieję, że będę mogła to odwzajemnić, dając z siebie wszystko i dbając o tę relację. Chciałabym, żebyśmy stali się nie tylko największymi fanami siebie nawzajem, ale również najlepszymi przyjaciółmi, z którymi każda chwila będzie pełna zrozumienia i radości. A kto wie, może stanie się z tego coś jeszcze piękniejszego – coś, czego się nie spodziewam, ale na co czekam z nadzieją.

sobota, 27 września 2025

Zawsze myślałam, że kocham siebie, a jednak… kiedy chorowałam, nie dbałam o zdrowie. Kiedy padało, nie chroniłam się przed deszczem. Kiedy coś sprawiało mi ból, dalej to znosiłam. A gdy ktoś mnie ranił, tłumaczyłam jego zachowanie zamiast bronić siebie.
I wtedy zaczęłam pytać: co właściwie znaczy prawdziwie kochać siebie?

środa, 24 września 2025

Są ludzie, którzy potrafią cię wspierać – podadzą rękę, gdy upadasz, dodadzą otuchy, gdy zwątpisz, i uwierzą w ciebie, nawet jeśli ty sam przestajesz wierzyć.

Są też ludzie, którzy umieją wyśmiać – sprawić, że poczujesz się słabszy, mniejszy i mniej ważny.
Od nas zależy, komu pozwolimy zostać bliżej: tym, którzy budują, czy tym, którzy burzą.
Chcę być wolna, ale z Tobą.
Chcę, żebyś wychodził z kumplami, śmiał się, a potem rano pisał, że tęsknisz i że najlepiej czujesz się, gdy leżymy razem. Chcę, żebyśmy budzili się obok siebie, rozmawiali bez celu i planu, ale też żebyśmy potrafili spędzić dzień osobno - każdy we własnym świecie.

Chcę słuchać, jak opowiadasz mi o wieczorach, których nie spędziliśmy razem.
O tym, co Cię bawiło, co Cię poruszyło. Nie musimy być razem zawsze - wystarczy, że jesteśmy dla siebie.
Jeden stwierdzi: „Mogę ją naprawić” - i będzie próbował lepić ją na nowo, wygładzać rysy, uciszać chaos, aż przestanie być sobą. 
Drugi powie: „Możemy być okropni razem. 
Jechać jak na zakręcie, palić wszystko, co zbyt spokojne.” 
Pierwszy chce spokoju. 
Drugi – prawdy, choćby bolała.
Czy zdarzyło ci się kiedyś spędzać czas z czyjąś rodziną i pomyśleć: 
„Oooch!”, więc tak właśnie powinno być?
Najbardziej bawili mnie ludzie, którzy byli przekonani, że wiedzą już wszystko. Jakby połknęli wszystkie mądrości świata, a potem jeszcze popili je własną pychą. Z nadętą miną poprawiali innych, unosili brwi, rzucali sentencjami, które miały brzmieć jak prawdy objawione. Ale wystarczyło jedno trudniejsze pytanie, jedno potknięcie, by cała ich fasada rozsypała się jak domek z kart. Bo kto naprawdę jest mądry, ten nie musi tego udowadniać na każdym kroku. Puentę zostawiło życie: im ktoś głośniej krzyczy, że jest najmądrzejszy, tym szybciej okazuje się, że nie ma nic do powiedzenia.

Outfit repeater, meal repeater, movie rewatcher – wiem, co lubię

Często słyszę, że powtarzanie tych samych rzeczy to nuda. A dla mnie? To ogromna ulga i przyjemność. Nazywam to swoim małym rytuałem szczęścia.
Dlaczego noszę te same ubrania, jem w kółko podobne posiłki czy po raz dziesiąty odpalam ten sam film?
👉 Po pierwsze – komfort. Ulubiony strój sprawia, że czuję się sobą. Nie muszę codziennie tracić energii na zastanawianie się, „w co się ubrać”.
👉 Po drugie – pewność. Ulubione danie to zero rozczarowań. Wiem, że mi zasmakuje i że będę najedzona. Nie muszę ryzykować ani eksperymentować, kiedy nie mam na to ochoty.
👉 Po trzecie – emocje. Filmy, które znam na pamięć, wciąż potrafią dać mi radość i ukojenie. 

To trochę jak spotkanie ze starym znajomym – zawsze wiem, czego się spodziewać i właśnie to daje mi spokój. W świecie, w którym wszystko pędzi, a codziennie pojawiają się nowe trendy, nowe przepisy i nowe „must see”, powtarzanie ulubionych rzeczy to dla mnie akt troski o siebie. To mój sposób, by zwolnić, uprościć życie i czerpać przyjemność z tego, co naprawdę mi służy. Bo to wcale nie jest nuda.
 To świadomy wybór. Wiem, co lubię. I do tego wracam.

wtorek, 23 września 2025

Bo miłość polega na dawaniu więcej, niż się od nas oczekuje.
Zapytasz: czy kupisz mi kwiaty? 
Odpowiem: kupię ci ogród.🌿🌹

poniedziałek, 22 września 2025

Wysiadłam z pociągu - smutna, zła, zwiedziona.
Z bagażem, którego nie pakowałam, 
z myślą, że każdy kolejny rok może przynieść zmianę,
 nieproszoną, niechcianą, a jednak pewną, 
jak nadejście poranka.
Wiedziałam, że przyjdzie, 
choć odwracałam wzrok, 
udawałam, że czas da się oszukać.
 Patrzyłam, jak zmienia się świat, jak zmieniam się ja, 
ale najbardziej bolało, gdy widziałam, że starsi stają się ci, 
których kochałam całym sercem i duszą.
Bo moja własna przemiana nie była ciężarem,
 ciężarem był ich upływający czas,
 ich kroki wolniejsze, spojrzenia zmęczone.
 I choć wiedziałam, że tak musi być,
 nie umiałam pogodzić się z tym, że życie zabiera po kawałku tych, 
dla których moje serce - bije najmocniej.

niedziela, 21 września 2025

może moje problemy nie brały się znikąd może miały sprawić, żebym stawiła im czoła i stała się silna. Tylko zawsze nurtowało mnie pytanie, Ile jeszcze? Ile jeszcze wytrzymam.
Kochałam przyrodę, wiedziałam ,że na dłuższą metę życie w mieście nie było dla mnie. Marzyłam o ucieczce.
Szkoda ,że życie ma czasem mniej przyjemności a więcej obowiązków. Z jednej strony chciało by się żyć i być wolnym, ale zobowiązania zakuwają cię w kajdany. System w niewolnika.
Tej nocy nie chciałam spać. Nie chciałam wyjeżdżać. Jednocześnie musiałam. Czas tutaj zawsze był krótki a nadrabiał pięknem widoków. Znajomi wyjechali, zostały pojedyncze twarze, ale drzewa, przyroda - stały ; jakby bez zmian. Choć wiedziałam, że zmiany były nieuniknione i w przyrodzie. Brakło ludzi, których zabrał czas, brakło mojego ukochanego psa... 
Pamiętał mnie od lat, ale tym razem już nie zdążył doczekać.

sobota, 20 września 2025

Hej lubię cię.
A teraz pomyśl ile osób, trzyma w sobie to , że kogoś lubi bardziej. Wyobraź sobie ile osób nigdy tego nie wypowie, a druga osoba się czasami nigdy o tym nie dowie. Pomyśl czasami ile mogłoby to zmienić. Bycie szczerym ze sobą i z kimś. Czy to nie smutne spoglądać przez lata na kogoś, bo przez 10 sekund szalonej odwagi, nic nie powiedzieliśmy, a mogliśmy...
Siedział samotnie na ławce, przygarbiony jakby pod ciężarem własnych wspomnień. Siwe włosy poruszały się lekko na wietrze, a on, niby od niechcenia, zerknął w jej stronę, gdy przypadkiem dostrzegł ją w samochodzie. Serce na moment przyspieszyło, jak dawniej. Minęło tyle lat, a w środku nic się nie zmieniło - tylko ciało zdradzało upływ czasu. Skóra nosiła ślady trosk, smutku i minionych dni, a zmarszczki rysowały mapę przeżytego życia. Tyle osób już odeszło, tyle twarzy pozostało tylko w pamięci. Kiedyś byli młodzi, pełni marzeń i obietnic. Kiedyś byli tacy jak ci, którzy dziś przechodzą obok bez chwili refleksji. A on wciąż pamiętał - jakby to było wczoraj. Kiedyś byliśmy młodzi jak ty obecnie, kiedyś ty będziesz jak ja. Czas nie zatrzymuje się dla nikogo, nikogo nie oszczędza.

czas

taka refleksja o czasie – że każda chwila jest granicą: z jednej strony niesiemy ze sobą całe doświadczenie, a z drugiej wchodzimy w przyszłość, która sprawi, że już nigdy nie będziemy „tak młodzi” jak właśnie teraz.

Przyjaźń w miłości to taki bonus level - jeśli ktoś jest twoim przyjacielem i miłością jednocześnie, to już wygrana na całej linii.


Szkoda czasami, że nie da się zgrać całości życia z myślami, przemyśleniami i spojrzeniami na świat. Wspomnienia rozpraszają się jak fotografie bez dat, a codzienność biegnie w swoim rytmie, nie pytając, czy jesteśmy gotowi. Może gdyby dało się to wszystko połączyć w jedną całość - doświadczenia, uczucia, obrazy, słowa - bylibyśmy o coś bogatsi. Może o coś bliżsi niż nam się wydaje, nie tylko sobie nawzajem, ale i samym sobie. Bo może całe życie jest właśnie próbą zsynchronizowania tego, co było, z tym, co jest - i tym, co jeszcze zdążymy pomyśleć.

piątek, 19 września 2025

Patrzę na motyla, który utknął na klatce - w podzięce rozkłada skrzydła i odfruwa - wolny. Obserwuję pszczołę, pająka czy inne drobne stworzenia, które przypadkiem odwiedzają mój dom. Nigdy ich nie zabijam; czasem wystarczy tylko papier i szklanka, by bezpiecznie wypuścić je na zewnątrz. Bo jeśli kiedyś życie postawi mnie w niewłaściwym miejscu i czasie, a ja nie wyrządzam nikomu krzywdy, mam nadzieję spotkać się z taką samą łaską - z szacunkiem i życzliwością, której sama staram się doświadczać wobec innych, nawet tych najmniejszych. W drobnych gestach wobec życia uczę się pokory i wdzięczności.

piątek, 12 września 2025

Czasem rodzice czy znajomi denerwują się nie dlatego, że ktoś zrobił coś złego, ale dlatego, że patrzą praktycznie. Myślą o obowiązkach, pieniądzach i odpowiedzialności. Każdy ma inne podejście - jedni kierują się sercem, inni rozumem. I czasem te światy się ścierają. Ale to nie znaczy, że ktoś jest zepsuty.

piątek, 2 maja 2025

nowy początek

 Trochę się pogubiłam, ale ważne ,że już się odnalazłam.

Zawsze chciałam być kimś kto niesie światło, inspirować, pisać, trafiać do ludzi samotnych i zagubionych, różnych, szukających nadziei - takich zwykłych - jak ja. Mieć jakiś wpływ. Chyba każdy chciałby go mieć.

Po prostu tworzyć, żeby i może w tym tworzeniu komuś pomóc, co nie jest łatwym zadaniem, ale jest ważnym zadaniem, bo tak jak i ja się czasem gubię, gubi się wielu ludzi. 

Najważniejsze jest, aby móc się odnaleźć. Kiedy otacza cię ciemność, twoje myśli, to co przeżyłeś, lęki, cały ten głupi kłamliwy głos - osądu w twojej głowie potrafi przejąć nad tobą władzę, twój najgorszy przeciwnik - Ty sam, najsurowszy sędzia ze wszystkich, potrafi ci wmówić wiele rzeczy, które nie zawsze są prawdą. Pokochać siebie - najtrudniejsze, a jakże najważniejsze zadanie.